Piłkarze Błażowianki w dziewiątej kolejce podejmowali na własnym boisku najbardziej niewygodnego rywala z piątoligowej stawki. Ekipa Grodziszczanki od dawna nie zaznała porażki z Błażowianką z reguły pozostawiając naszych graczy bez punktów. Dziś miało się to zmienić, gospodarze mocno zmotywowani przez trenera Tomasza Drewniaka mieli od początkowych minut zaatakować. Nasz trener tak bardzo przejął się ustalaniem taktyki na to ważne spotkanie że... zapomniał koszulki meczowej ala Bartosz Karwan grający niegdyś w berlińskiej Hercie. Koszulkę dostarczono w trybie natychmiastowym, lecz kłopot ten troszeczkę wybił naszych piłkarzy z rytmu. Ataki kończyły zazwyczaj się na linii pola karnego gdzie pewnie interweniowali obrońcy. Goście starali się wykorzystać swój atut w postaci groźnie wykonywanych stałych fragmentów gry. O mały włos a najlepszy strzelec w szeregach Grodziszczanki, Grzegorz Czerwonka po rzucie z autu i strzale głową nie pokonał Ireneusza Jamrozika, ten jednak wykazał się refleksem i wybił piłkę na róg. Ta okazja bramkowa gości podziałała na gospodarzy niczym płachta na byka i zaczęli zdecydowanie dominować. Strzał głową Piotra Kruczka po kornerze przeleciał nad bramką, uderzenie Wojciecha Kruczka z 22 metrów minęło twierdzę Woźniaka o centymetry. Wreszcie nadeszła 29 minuta gry, Mirosław Makara ograł na skrzydle obrońcę Grodziszczanki i posłał dośrodkowanie po ziemi w pole karne, tam bramkarz gości nie sięgnął piłki a nadbiegający Piotr Kruczek wpakował futbolówkę do siatki. Do końca pierwszej połowy atakowała Błażowianka, Makara, Kruczek, Mijalny raz po raz wchodzi w pole karne gości i stwarzali niebezpieczne sytuacje, których niestety nie potrafili zamienić na gole. Po przerwie Błażowianka kontrolowała przebieg wydarzeń i powinna zapewnić sobie przynajmniej dwubramkowe prowadzenie, jednak w żaden sposób piłka nie chciała wpaść do siatki, ponieważ brakowało dokładnego ostatniego podania. Niewykorzystane sytuacje zemściły się w najmniej oczekiwanym momencie. Henryk Słysz posłał dośrodkowanie w pole karne z 40 metra, ta spadła na piąty metr i odbiwszy się od nogi zasłoniętego Ireneusza Jamrozika wpadła ku rozpaczy kibiców do siatki. Szok w jakim znaleźli się miejscowi trwał na szczęście tylko chwilę i raz jeszcze podopieczni Tomasza Drewniaka wzięli się do gry. Ostatnie dziesięć minut to prawdziwe oblężenie bramki Woźniaka. W 84 minucie Mirosław Makara poradził sobie z obrońcą i dograł na 10 metr do Piotra Kruczka, którego strzał intuicyjnie odbił nogą Woźniak, nasz napastnik wystartował do odbitej i opadającej z góry piłki i fantastyczną przewrotką idealnie trafił w samo okienko bramki Woźniaka i po raz drugi wyprowadził Błażowiankę na prowadzenie, którego nikt nie był w stanie nam odebrać. Powinno być one podwyższone, lecz Mirosław Makara głową z ośmiu metrów nie trafił do siatki.
temik 3
|