Podopieczni Tomasza Drewniaka w przedostatniej kolejce rundy jesiennej udali się do Łąki by zmierzyć się z miejscowym LKS, który nie zdobył choćby punktu w ostatnich sześciu spotkaniach. Do tego gospodarze przystąpili do meczu osłabieni brakiem czołowych graczy pauzujących z powodu kartek bądź kontuzji. Błażowianka miała taki sam problem bo szkoła pokrzyżowała plany udziału w pojedynku Mirosławowi Makarze i Piotrowi Brzękowi, zaś Marcin Sobkowicz wyjechał do Wielkiej Brytanii. Od początku do ataku rzucili się gracze Adama Tutaka i niewiele brakowało a objęli by prowadzenie. W 5 minucie po podaniu Wilanowskiego strzał do pustej bramki zablokował Tomasz Ostafiński, za moment Ireneusz Jamrozik wybił piłkę zmierzającą w długi róg na korner. W 12 minucie znów nasz bramkarz kapitalnie interweniował po strzale z rzutu wolnego. Animusz miejscowych powoli opadał a goście czekali na swoją okazję. Takowa nadarzyła się w 22 minucie, kiedy Dawid Gwazdacz otrzymał prostopadłe podanie od Tomasza Drewniaka, lecz wybrał fatalnie zakończenie tej akcji. Gospodarze czujący, że nie może stać im się żadna krzywda zapomnieli jednak o koncentracji. Po faulu tuż za połową boiska, Tomasz Ostafiński dośrodkował dokładnie na głowę Piotra Kruczka, ten strzelił celnie, bramkarz zdołał wprawdzie odbić jego uderzenie, lecz piłkę przekraczającą linię bramkową dodatkowo wpakował do siatki Paweł Młynarczyk, kapitan Łąki. Od tego momentu z miejscowych uszło powietrze, popełniali proste błędy i nie byli w stanie przedostać się pod nasze pole karne. W 43 minucie Marcin Mijalny wykonywał rzut rożny, po dośrodkowaniu w polu karnym powstał ogromy kocioł, piłkę wreszcie wybił obrońca gospodarzy. Gdy wydawało się, że już po akcji, piłkę raz jeszcze w pole karne dośrodkował Mateusz Jamróz, tam trzech defensorów nie trafiło w futbolówkę, którą przejął Wojciech Kruczek i będąc sam na sam z bramkarzem trafił w górny róg bramki. To był kolejny cios dla ambitnie walczących gospodarzy. Po przerwie miejscowi znów zerwali się do ataku i pod bramką Błażowianki coraz częściej się kotłowało. Dużą rolę odgrywał stan murawy, która była w beznadziejnym stanie, piłkarze zapadali się po kostki w bagnie a to było na rękę gospodarzom. Po dość przypadkowych zagraniach, Wójcik, Wilanowski, Karnasiewicz stawali przed szansą na zdobycie kontaktowej bramki. Na drodze stawał im doskonale dziś dysponowany Ireneusz Jamrozik, broniąc z dużym wyczuciem. Błażowianka czekała, czekała i się doczekała, na lewym skrzydle Marek Kruczek wprowadzony po przerwie odebrał piłkę mało zwrotnemu Lisowi, dośrodkował w pole karne tam zaś fatalnie zachował się Niedbalec wykładając piłkę Piotrowi Kruczkowi, który bez namysłu kropnął na bramkę. Piłka odbiła się od poprzeczki za linią bramkową i wyszła w pole, czujny był jednak sędzia boczny Tomasz Kisielewicz, który natychmiast zasygnalizował głównemu prawidłowego gola. Po tym ciosie miejscowi nie byli już w stanie się podnieść co nie znaczy, że odpuścili. Strzał Lecha z rzutu wolnego trafił w górną część poprzeczki, potem jeszcze Wilanowski próbując dośrodkować trafił w boczną część słupka, a w ostatniej akcji meczu Kyciński uderzył daleko obok bramki. Na tym bardzo dobrze prowadzący zawody Krzysztof Król z Dębicy zakończył spotkanie.
temik 3
|